Mroczna Strona Druidyzmu


Wiele współczesnych wyobrażeń o duchowości — także tej druidzkiej — koncentruje się na świetle: harmonii z naturą, pięknie świąt Koła Roku, medytacjach przy drzewach i kontakcie z bogami pełnymi blasku. Ale każda prawdziwa ścieżka duchowa zawiera w sobie także drugi biegun. Cień. Próg. Tajemnicę, która budzi respekt. Druidyzm, choć często postrzegany jako łagodny nurt duchowości natury, nosi w sobie również głębokie i wymagające aspekty: mrok, który nie niszczy, lecz uczy. Prawdę, która nie zawsze jest wygodna. Moc, która nie zawsze jest łagodna.

W mitologii celtyckiej, każde światło miało swój cień. Morrígan, Bogini Przemiany i Wojny, nie była demonem – była opiekunką przejść. Wieszczki niosły zarówno błogosławieństwo, jak i przekleństwo. Bogowie potrafili przynieść zarówno uzdrowienie, jak i zamęt. W świecie druidów nie chodziło o unikanie ciemności, lecz o jej poznanie. O stanięcie z nią twarzą w twarz. O zrozumienie, że tylko ten, kto zna noc, potrafi naprawdę docenić świt.


Klątwa jako akt sprawiedliwości

W celtyckiej tradycji znane są przekazy o klątwach, które nie były jedynie wyrazem zemsty czy czarnej magii. Często były one aktem sprawiedliwości duchowej. Wyrażeniem zakłóconej równowagi. W Irlandii znane były jako glám dícenn – poetycka, publiczna forma przekleństwa, której moc tkwiła w prawdzie i sile słowa. W druidzkiej praktyce słowo miało ogromną moc – słowo mogło leczyć, ale mogło też związać lub zniszczyć. Takie działania nie były podejmowane lekko – wymagały głębokiej wiedzy, odpowiedzialności i świadomości konsekwencji. Czasem nie były kierowane przeciw jednostce, ale przeciw niesprawiedliwości – jakby Druid był głosem poruszonego świata.


Ciemność jako nauczycielka

Druidyzm znał też ciemność inicjacyjną. Samotne noce w lesie, rytuały przejścia, kontakt z duchami przodków i zaświatami – wszystko to wymagało odwagi i gotowości na spotkanie z tym, co nieoswojone. W wielu rytuałach wykorzystywano ciemność nie po to, by ją celebrować, ale by przekroczyć granicę, którą ona wyznaczała. To w niej objawiały się wizje, w niej słyszało się głos intuicji, w niej testowana była intencja. Tak jak dzień przechodzi w noc, a lato w zimę – tak i dusza musi przejść przez swoje własne zaćmienie, by wzrosnąć.

Praktyki magiczne w tradycji druidzkiej nie miały jednej formy. Istniała magia słowa (fili), magia przedmiotów, magia rytualna i magia miejsca. Bywały praktyki ochronne, ale i takie, które miały charakter interwencyjny. Druidzi znali moc znaków, energii, głosu i ofiary. Ale każdy, kto dotykał tych sfer, musiał znać ich ciężar. Nie wszystko było „lekkie” i „jasne”. Zrozumienie, że duchowość to nie tylko ukojenie, ale i zobowiązanie, było znakiem dojrzałości.


Cień we współczesnej praktyce

Dziś wielu praktykujących druidyzm odnajduje te aspekty nie w rytuałach „klątw”, lecz w psychologicznej pracy z cieniem, znanej także w psychologii jungowskiej. To, co wyparte, nieprzepracowane, schowane w naszej wewnętrznej ciemności – staje się cieniem, który nas prowadzi… lub więzi. Praktyka druidyczna, kiedy jest autentyczna, dotyka także tych miejsc: prowadzi do stanięcia w prawdzie przed samym sobą.

W druidyzmie nie chodzi o dualizm „dobrego” i „złego”, lecz o równowagę. O świadomość. O odwagę stanięcia u wrót groty i zapytania ciemności: „Czego uczysz?”. Tylko wtedy światło, które zapalamy, ma znaczenie. Tylko wtedy słowo staje się modlitwą, a klątwa – wyrokiem sprawiedliwości. Tylko wtedy duchowość staje się prawdziwa.